Czas na krótkie podsumowanie tegorocznego występu naszej siódemki w Mistrzostwach Europy. W ocenie trenera reprezentacji, Krzysztofa Folca w Heidelbergu zagraliśmy sporo lepiej niż w Gdańsku. W składzie znalazło się trzech nowych, wysokich zawodników: Łuczak, Wójcik i Adamski – co okazało się wzmocnieniem naszej drużyny. Efekty przynosi też praca nad organizacją gry w obronie. Już w pierwszym turnieju (przyłożenia 20:10) straciliśmy najmniej przyłożeń ze wszystkich drużyn, a w Heidelbergu stosunek przyłożeń wyniósł 31:12. W Niemczech zagraliśmy jednak 7 spotkań, tracąc 4 przyłożenia w finale rozgrywanym w formule 2×10 min. Nie mamy też już problemów z rozłożeniem sił w meczu. 2-3 lata temu byliśmy mistrzami pierwszej połowy, teraz większość meczów rozstrzygamy w drugich odsłonach. Dobrym tego przykładem są mecze z Cyprem, gdzie do przerwy było 0:0 (ostatecznie 17-0), z Litwą i Szwecją, w których przegrywaliśmy do przerwy 5:7, by wygrać wyraźnie 29-14 i 22-12. Znacznie lepiej wytrzymaliśmy turniej w Niemczech fizycznie, aczkolwiek urazy w meczu półfinałowym spowodowały, że na finał z gospodarzami mieliśmy do dyspozycji tylko 7 zawodników gotowych do gry. Zagraliśmy świetny, dramatyczny mecz, z wielkim zaangażowaniem i poświęceniem zawodników, a do zwycięstwa zabrakło bardzo niewiele…
Dwukrotnie w tym roku musieliśmy uznać wyższość Niemców, którzy awansowali do przyszłorocznego Grand Prix. W Gdańsku, w pojedynku grupowym przegraliśmy 14-19, w Heidelbergu dopiero po dogrywce ulegliśmy w finale 24-29. Jak widać różnica jest minimalna i z pewnością awans do elity jest w zasięgu naszej, bardzo młodej reprezentacji… Jednym z jej filarów może być gracz Posnanii – Robert Bosiacki (na zdjęciu z prawej atakowany przez rywala).
/foto: Michał Gołomb/
Ciągle jednak w naszej grze jest sporo mankamentów. Chyba największym są kopy z drop-gola. W Heidelbergu mieliśmy najgorszą skuteczność kopów z podwyższeń, co pociąga za sobą także słabe rozpoczęcia i brak możliwości odzyskiwania piłek przy wznowieniach gry ze środka boiska – co kilka lat temu niemal perfekcyjnie wykonywał duet Pałyska – Pazio. Kilka razy mieliśmy problem z wygraniem swojego młyna, niestety w finale przegraliśmy trzy swoje wrzuty. W tym wypadku brakuje trochę doświadczenia i cwaniactwa boiskowego, ale powinno ono przyjść z czasem, bowiem mamy bardzo młodą i perspektywiczną ekipę z bardzo niską (w finale poniżej 20 lat!) średnią wieku. Wydaje się też, że wsparcie doświadczonych zawodników (np. Piotr Jurkowski) jest jej bardzo potrzebne. Podsumowując, warto podkreślić dobrą defensywę całej drużyny i świetną grę otwartą formacji młyna w składzie: Sebastian Łuczak, Robert Bosiacki, Aleksander Nowicki. Dobrze, szczególnie w obronie na nowej dla siebie pozycji centra zagrał wspomniany Jurkowski, a super jokerem okazał się młody gracz Budowlanych Lublin – Michał Węzka, który jest najbardziej uniwersalnym naszym zawodnikiem. Duże perspektywy na skrzydle ma ledwie 19-letni Bartłomiej Wójcik. Na swoim, wysokim poziomie zagrał duet kapitanów: Rafał Janeczko i Mateusz Zajkowski, którzy dobrze wypełniają role reżyserów gry. W przekroju dwóch turniejów najlepszym i najrówniej grającym naszym zawodnikem był jednak bez wątpienia Robert Bosiacki. Tegoroczne występy w Amsterdamie i Heidelbergu pokazały naprawdę duży potencjał tej ekipy i sumienna praca przez kolejny rok może bez wątpienia przynieść nam awans do europejskiego Grand Prix, ale trzeba też pamiętać, że poziom zespołów bardzo się wyrównał i słabsza dyspozycja może przynieść konieczność walki o utrzymanie się w dywizji A…