Od kilku tygodni nie słabną dyskusje wokół sposobu wyłonienia nowego trenera reprezentacji Francji. Wielu krytyków decyzji o powierzeniu tej prestiżowej posady związanemu kontraktem z Toulonem, Philippe Saint-André i to przed startem najważniejszej imprezy w światowym rugby (RWC w Nowej Zelandii) twierdzi, że było to co najmniej niefortunne posunięcie władz Francuskiej Federacji.
Dodatkowo pojawiły się plotki o zdecydowanym sprzeciwie właściciela czołowego francuskiego klubu Top 14, Mourada Boudjellala, by związany umową (do 1 lipca 2012) trener objął swe obowiązki z 1 grudnia br., jak sugerowała Federacja. By ratować sytuację doprowadzono do spotkania szefa FFR, Pierre’a Camou z prezydentem Toulonu i szkoleniowcem.
Od lewej Philippe Saint-André, Mourad Boudjellal i Pierre Camou /foto: www.planetrugby.com/
Podczas konferencji prasowej oświadczono, że termin 1 grudnia nie jest datą oznaczająca zerwanie kontaktu z Toulonem przez 69-krotnego reprezentanta Francji, zawodnika Clermont i Gloucester, trenera Gloucester, Bourgoin, Sale Sharks (mistrzostwo Anglii w 2006) i Toulon (półfinał Top 14 w poprzednim sezonie), a jedynie datą rozpoczęcia jego umowy z Federacją Francuską. Wydaje się jednak wątpliwe czy te ustalenia zażegnają wszelkie spory i przyczynią się do udanego występu Les Bleus w Nowej Zelandii, gdzie drużynę prowadzi Marc Ličvremont…