Pomysłowość, aktywność i nie ustawanie w wysiłkach organizacyjnych Zbyszka Jurzysty zaowocowały kolejną bardzo udaną imprezą. W kolejnej edycji Rugbyriady zbierano środki na pomoc dla Bartka Świerczyńskiego.
Dobra wiadomość. Wszystko dopisało. No może było ciut za gorąco. Ale to gorąco przeniosło się w serca Rugbyriadowiczów. No, ale zacznijmy od początku…
To było bardzo duże spotkanie wielbicieli rugby. 14 drużyn, a w nich przedstawiciele różnych krajów Ukrainy, Gruzji, Włoch, Francji, Niemiec i całych Wysp Brytyjskich, różnych miast polskich od Jarosławia po Trójmiasto, Ruda Śląska, Biała Rawska i Czarna Hańcza, Starachowice i Łódź. Już same nazwy drużyn wskazywały na to, że gra będzie potraktowana bardzo poważnie: Żółte Grzybki, Płonące Lwy, Mrówki Piotrusia (?), Krzywy Zgryz, Grzmiące Pioruny, Bałuckie Gizdy, Banda Łysego i te znane już większości Gentlemani, Oriflame, Crazy Dog’s , I’m Fit (niestety trzy nazwy drużyn umknęły pamięci skryby). Pierwsze mecze wskazały, że nikt tanio skóry nie sprzeda. W rytm muzyki granej na żywo przez zespół 4EXAMPLE toczono bardzo wyrównane pojedynki. Pomysł, aby połowa meczu trwała tyle ile utwór muzyczny okazał się być strzałem w dziesiątkę. Więc były mecze, które trwały od 8 do 12 minut, a wszyscy cieszyli się, że muzycy nie znali utworu „Dziewczyna o perłowych włosach” (24 minuty). Bo w upale jaki panował na boisku było by to nie do wytrzymania. A tak po rozegraniu 75% meczy sędzia główny zawodów Grzegorz Urbaniak uznał, iż Drewniana Przechodnia Łycha Rugbyriady należy się zespołowi Grzmiące Pioruny (i tylko Grześ wiedział dlaczego). Ale sprzeciwów i protestów nie było, bo wszak sędziów się nie krytykuje.
Różnorodność zawodników była kolejnym elementem jakiego nie spotyka się na co dzień na boiskach sportowych. Okazuje się, że rugby jest tak prostym sportem, że mogą w jednej drużynie grać dzieci (najmłodszy wyglądał na 2,5 roczku), kobiety, mężczyźni oraz starcy (vide Zbyszek Jurzysta). Oczywiście brak nam było tych, którzy byli zawsze główną atrakcją zawodów, czyli zawodników z Extraligi. Ale i tym razem nie zawiedli naszych oczekiwań. Wieść o zwycięskim meczu o Puchar Polski w Gdańsku zatrzęsła Górniczą 5 na dobrych kilka minut, a najwytrwalsi doczekali 2 w nocy, aby przywitać zwycięzców.
Trzeba również przyznać , że wszyscy uczestnicy Rugbyriady zasłużyli na wyjątkowe podziękowania nie tylko dlatego, że udało się zrealizować założony wcześniej cel czyli pomoc Bartkowi Świerczyńskiemu, ale również za to, że Rugbyriada rozrasta się z roku na rok, za uśmiech i radość podczas gier, za otwarte serca. Nie wiem czy w Polsce jest takie miejsce gdzie na terenie stadionu można zobaczyć podczas rozgrywek tak dużą ilość rodzin, kibiców, zawodników, dzieci grających z dorosłymi, ale również dzieci śpiące w wózkach (ba, mieliśmy w tym roku rozkładane łóżeczko ze smykiem w środku), prześliczne bliźniaki i „dorosłe” już te, które brały udział w I Rugbyriadzie. Wszystkim Wam dziękuję z całego serca. Dziękuję również w imieniu Bartusia.
I jeszcze troszkę prywaty: Paulina, Michał, Kacper, Asia, Wojtek, Grześ i pozostali organizatorzy – dzięki.
Sponsorzy i współorganizatorzy, dziękuję za wyrozumiałość i wyjątkową pomoc w tym roku.
To co? Do zobaczenia za rok. Być może pobijemy kolejny rekord uczestnictwa i oglądalności. Nie mówiąc o funduszach.